Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
WAŻNE Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
Wiele wskazuje na to, że w co najmniej niektórych pizzeriach nawet w ramach najpopularniejszych w Polsce sieci dochodzi do przygotowywania pizzy, dla niektórych klientów, w oparciu o specjalne zatrute ciasto. Z myślą o jednej osobie: Piotrze Niżyńskim, głównej ofierze nagonki telewizyjnej i podsłuchowej korupcji na rynku pracy i rynku nieruchomości.
Oznacza to, że młodzi zaczynając swe doświadczenia zawodowe od pracy kucharza czy kucharki w takich miejscach praktycznie nie mają wyboru, czy chcą pracy legalnej, czy nie - tak czy inaczej mają przyłączać się do procederu stalkingu, czyli uporczywego nękania i dokuczania konkretnej osobie. Prawdopodobnie w dodatku osoby takie czują się związane "obietnicą milczenia" dotyczącą tajemnic biznesowych, np. zapisaną w umowie.
Wspomniane "specjalne ciasto" trzeba by właściwie nazwać jedynie podtrutym, gdyż oczywiście nie zabija, tym niemniej jego efekty są generalnie bardzo nieprzyjemne. Ujawniają się po przejściu pokarmu do jelit, czego skromne początki mogą następować nawet już zaledwie pół godziny po pierwszych kęsach, a w pełnym świetle dopiero po całych godzinach. Efekty te to w szczególności słyszalne i wyczuwalne burczenie w jelitach, znacznie przyspieszone twardnienie stolca i parcie na wypróżnienie się, a także, co już zupełnie nienaturalne, pojawiające się po upływie godzin spore ilości gazów w jelitach powodujące ból oraz skłaniające do częstego puszczania bąków, czemu wtedy towarzyszą bardzo charakterystyczne głośne dźwięki. Ochota na to może zaś przychodzić nawet co kilkanaście minut.
Jest to wszystko oczywiście stan zupełnie nienaturalny, choć z drugiej strony wiadomo, że także z przyczyn naturalnych ser smażony, jako produkt kiepsko trawiący się, łatwo skutkuje gromadzeniem się dodatkowych mas stolca.
Jak rozpoznawany jest Piotr Niżyński
Prawdopodobnie stosowanie odpowiedniego ciasta jest powodowane przez rozbrzmiewający w danym momencie w całym lokalu dźwięk tortury dźwiękowej szeptanej, nadawanej przez – jak to się popularnie określa – "telewizję" (podobno odpowiedni ośrodek podsłuchowy przynależy do TVP Warszawa). W oparciu o to oraz ewentualnie co najwyżej jeszcze o same tylko podstawowe dane osobowe w rodzaju płci, wieku, może koloru włosów, stosowane jest, jak by z tego wynikało, dobieranie szkodliwych i powodujących istotne nieprzyjemności półproduktów.
Odnośnie motywu to wystarczające jest chyba przypomnienie tradycyjnej ludowej mądrości polskiej: "gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze". Przy tym w przypadkach, gdy dana firma od dawna jest umówiona nielegalnie ze skarbówką (załóżmy, że takie przypadki są, na co niejedno wskazuje i co w ogóle wydaje się jedynym sensownym wytłumaczeniem totalnego ogólnopolskiego skandalu z remontowaniem nieruchomości i wspieraniem podsłuchu przy pracy), często początkowo współpraca nie rozciąga się na tak kompromitujące dla marki kwestie, jak to następnie po latach się dzieje. Być może to dopiero nowe interwencje rządu czy też jego administracji, wsparte groźbami wszczęcia postępowania karnego za niewpłacanie podatku (art. 77 Kodeksu karnego skarbowego) i będące niejako złamaniem wcześniejszego gentlemen's agreement, prowadzą do rozciągania współpracy na tak haniebne postępki i obyczaje.
Przykłady
Artykuł niniejszy jest częściowo hipotetyczny, tym niemniej niejedno potwierdza przytaczane tutaj tezy.
Problem jest po pierwsze co do swych objawów biologicznych potwierdzony przez ofiarę w postaci Piotra Niżyńskiego, natomiast potwierdzenia przychodziły także od pracowników. Można tu wymienić np. następujące pizzerie:
Telepizza przy ul. Prostej w Warszawie (2018) – jeden z pracowników chowających się na zapleczu powiedział, podczas którejś już wizyty w tej pizzerii (przy wcześniejszych zdarzały się ww. problemy jelitowe), "chce cię otruć"; ponadto lokal, którego właścicielka ma kojarzące się ze znanym niegdyś i bardzo popularyzowanym sposobem stalkingu przeciwko Niżyńskiemu nazwisko (kojarzy się mianowicie z paleniem), zmieniał kilka razy wygląd w zakresie poziomu osłonek osłaniających miejsce za ladą, w którym przygotowuje się pizzę, często też nikogo w ogóle nie było w chwili przyjścia Piotra Niżyńskiego, jak gdyby chowano się przed nim i nie chciano go obsługiwać.
Telepizza przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie (2017 lub 2018) – podczas jednego z zamówień (w warunkach praktycznie pustego lokalu, bez innych klientów, w warunkach sporej dostępności czasu u pracowników) kelnerka będąca też kucharką, zamiast po prostu wyciągnąć gotowe ciasto z szuflady, poszła do specjalnego zamkniętego pomieszczenia i stała przed tym zamkniętym pomieszczeniem przez aż 3 minuty czekając, aż ktoś z niego wyjdzie. W końcu ktoś wyszedł i podał jej ciasto. Po pewnym czasie od zjedzenia go pojawiły się wyżej wymienione dobrze znane efekty. Po jednej z nielicznych już wobec tego późniejszych wizyt (łącznie ok. 2) ulicą przejechał obok Piotra Niżyńskiego samochód firmowy oznakowany Telepizza.
pizzeria Da Grasso w Legionowie przy ul. Słowackiego (2020) – podczas niedawnej wielogodzinnej wizyty Piotra Niżyńskiego w tej pizzerii (ok. 6 stycznia 2020 r.) nie tylko wyszło na jaw, że spożyty posiłek wywołuje dobrze znane problemy, ale też kelnerka sama z siebie zaczęła się dziwnie zachowywać. M. in. kilka razy zdarzyło się, wśród ogólnie ciszy, wywołanie przez nią głośnego trzaśnięcia – mającego może symbolizować, jak też zaraz podpowiadali "spikerzy" tortury dźwiękowej (tj. radia podsłuchowego odtwarzanego przez specjalnie w tym celu wyremontowane budynki, gdy Piotr Niżyński jest blisko, i dręczącego go m. in. cichymi szeptami, przekazem podprogowym), spadanie odchodów w klozecie podczas załatwiania się. Taki temat podsuwano, po czym nieco później znowu ten efekt: jak gdyby dla okazania, że kelnerka wie, co teraz za problemy i sensacje się zaczynają. Ponadto wtedy, gdy w ramach swych opowieści i snutych wypowiedzi spikerzy tortury dźwiękowej wchodzili na temat podtrutej żywności, specjalnego ciasta, dodanego czegoś na przeczyszczenie itp., wielokrotnie występowało nagłe trzaśnięcie sztućcami lub czymś podobnym ze strony kelnerki (przy ogólnie pustym przez większość czasu lokalu). W związku z powyższym brzmiało to jak klarowne potwierdzenie tez już i tak istotnie uprawdopodobnionych (mianowicie: poprzez po pierwsze wyraźne objawy biologiczne i, po drugie, poprzez zachowania personelu z innych takich lokali gastronomicznych).
Pizza Hut w Warszawie w Centrum Handlowym Arkadia (jesień 2015 r.) – kawałki pizzy Pepperoni podawane w ulokowanej na parterze centrum filii tej pizzerii bywały na tyle podtrute, że po spożyciu pojawiała się biegunka i utrzymywała nawet dłużej niż 1 dzień. Pracownicy zaczęli chować kawałki o smaku Pepperoni, które dawniej były praktycznie zawsze dostępną klasyką: w tamtym czasie (mniej więcej wtedy też Piotr Niżyński napotkał w tym centrum handlowym Beatę Szydło, patrz film wideo wykonany telefonem) bardzo rzadko można było na nie trafić, jak gdyby celowo ich unikano, a gdy wskutek uporu się udało, efekty były takie, jak wyżej wymienione. Następnie zlikwidowano pizzerię na parterze, po czym powstała na nowo piętro wyżej.
mało znany lokal z jedzeniem włoskim, w tym pizzą, na piętrze restauracyjnym Centrum Handlowego Złote Tarasy w Warszawie (2017-2018): odkąd tamtejsza żywność zaczęła być często spożywana przez Piotra Niżyńskiego, zaczęły też pojawiać się pierwsze problemy. Z efektami jelitowymi w parze poszło też dziwne stopniowo wytwarzające się zachowanie pracowników, na przykład wmaglowywanie w ciasto bez żadnego skrępowania, wobec patrzących klientów, jakichś czarnych brudów istotnego rozmiaru, a także robienie wielkiej awantury z prób nakłonienia obsługi do naprawienia tego. Wtedy, gdy zamawiana i zjadana była tamtejsza pizza, zaczęły pojawiać się problemy z uciskiem w jelitach, trudności w wytrzymaniu z załatwieniem się do wieczora, np. do godz. 1:00 w nocy. Ostatecznie problem i badanie tego problemu przerwało dyskryminacyjne traktowanie Piotra Niżyńskiego przez ochroniarzy, ponieważ zaczęły się zdarzać przypadki niewpuszczania tej osoby do centrum handlowego bez podania żadnej sensownej przyczyny (jedyną podawaną przyczyną było "bo to teren prywatny", tj. pracownik zachowywał się, jak gdyby każdy prywatny właściciel miał prawo do dyskryminacji), połączone nawet ze stosowaniem siły. Drugi z takich przypadków (ochrona całego obiektu, mającego wiele wejść i poziomów, sprawiała przy tym wrażenie skoordynowanej) bezpośrednio poprzedził i umożliwił atak policyjny (pomówienie o znieważenie funkcjonariusza), o którym mowa na forum dyskusyjnym bloga www.bandycituska.com: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=7&t=7381 (i który, wraz z ówczesną zaskakującą dyskryminacyjną sytuacją ze Złotych Tarasów, zdawała się też zapowiadać prasa już w przeddzień, jak również postój karetki pogotowia przed Dworcem Centralnym nagrany akurat w przeddzień tego zdarzenia na wideo telefonem komórkowym; mianowicie dyskryminacyjne i naruszające nietykalność działanie ochroniarzy stało się przyczyną zwrócenia się do Policji, co umożliwiło i wyzwoliło jeszcze poważniejszy problem kryminalny). Z uwagi na taką politykę ofiara przestała odwiedzać ten obiekt handlowy. Być może w ww. sprawie zostanie wniesiony pozew, jednakże przy obecnym upolitycznionym sądownictwie można z góry przewidzieć jego niekorzystny rezultat – pozew taki zakrawa na wyrzucanie własnych pieniędzy w błoto.
Pizzeria Ufo w Warszawie na Starym Mieście przy ul. Kilińskiego (2010): na widok bardzo rzadko tam się pokazującego Piotra Niżyńskiego (którego rodzina nieraz już całe lata wcześniej jadała w Ufo, np. raz na rok czy kilka lat, lubiąc tamtejsze pizze jako szczególnie dobrze wykonane) kelner w pustym lokalu powiedział "Niektórzy lubią". Częstotliwość jadania tam przez Piotra Niżyńskiego nie była większa niż raz na kilka lat.
Dominos Pizza w Warszawie przy al. Jerozolimskich – pl. Zawiszy (2018): wcześniej kilkakrotnie odwiedzany nie powodował większych problemów, być może z powodu małej dawki dodatków w cieście oraz trudności przy robieniu przekrętów z uwagi na całkowitą jawność procesu przygotowywania pizzy, za którymś razem najwyraźniej zastosował takie ciasto, że pojawiły się znane bardzo nieprzyjemne efekty jelitowe, zaś podczas następnej wizyty pracownicy jak gdyby z góry doskonale rozumiejąc, do czego doszło, próbowali wymigiwać się od przyjęcia zamówienia poprzez głoszenie, że nie mają reszty (co koniec końców okazało się nieprawdą), stosowali rzucane w powietrze odzywki w rodzaju przeczenia (np. "ja nie", "ja nie wiem") itp. Problemy zdarzyły się także raz po spożyciu pizzy Dominos w lokalu przy al. Jana Pawła II (okolice Nowolipek), dokąd ofiara wybrała się w następstwie problemów z wcześniej preferowaną restauracją tej sieci przy al. Jerozolimskich.
"Pizza przy Politechnice" w Warszawie przy ul. Noakowskiego: mimo wcześniejszych licznych wizyt, które generalnie nie działały mocno na jelita, a gromadzenie się dodatkowego stolca wydawało się czymś mieszczącym się w granicach normy po tak obfitym posiłku, pewnego razu po wizycie niestety pojawiły się efekty na tyle wzmożone (tak mocny ucisk i przyspieszone i nadmierne parcie jelitowe), że niczym naturalnym nie dające się wytłumaczyć. Jednocześnie tamtym razem tuż przed wejściem tam Piotrowi Niżyńskiemu przeszła drogą jakaś zakonnica (co czasem ma miejsce, zapewne na tle podsłuchowym, tj. w związku z komunikowaniem się z centralnym ośrodkiem śledzącym kojarzonym z "Telewizją").
Charakterystyczne jest, że nie wszystkie lokale gastronomiczne czy nawet pizzerie traktują w ten sposób Piotra Niżyńskiego – do chlubnych wyjątków można zaliczyć np. lokal zarządzany bodajże przez samego właściciela marki Pizza Dominium znajdujący się przy ul. Zgoda w Warszawie (a nawet inne jeszcze tej samej marki, jakkolwiek tamtejsze pizze nie należą do najtańszych), jak również lokal Telepizza przy ul. Piłsudskiego w Legionowie, gdzie również mimo kilku wizyt nie doszło (na razie?) do żadnych odczuwalnych problemów. Lecz może to tylko taktyka przyczajonego tygrysa?... Tak by podpowiadał rozsądek. Korupcja w dzisiejszych czasach jest ogólnie rzecz biorąc naprawdę powszechna.
Bywa i tak, że dany lokal raz podaje ciasto zatrute, a innym razem, a nawet kilka jeszcze razy później czy wcześniej, podaje wypieki nie powodujące tak radykalnych efektów – jak gdyby dla zmylenia przeciwnika i stworzenia wrażenia, że sytuacja jest od danej firmy niezależna. Tego typu zmieniające się jak gdyby podejście miała prezentować m. in. Telepizza przy Marszałkowskiej w Warszawie, Pizza Hut w Arkadii i przy ul. Widok w Warszawie (obie dopiero po dłuższym czasie rozpoczęły podtruwanie, podczas gdy np. Pizza Hut w Centrum Handlowym Promenada w ogóle następnie go nie przejawiała podczas pojedynczej przypadkowej wizyty Niżyńskiego rzędu 2 lata później), jak również Telepizza przy ul. Prostej.
Pojawiały się problemy także w następstwie jedzenia w innych jeszcze lokalach gastronomicznych, nie będących pizzeriami:
restauracje Subway, które w bliskiej okolicy Dworca Centralnego w Warszawie są chyba aż 4, zaczęły nagle (przełom 2016/2017 r.) – po całych miesiącach codziennego jedzenia tam przez Piotra Niżyńskiego (jedyne właściwe wówczas miejsce codziennego odżywiania się) – ukrywać kotlety sojowe, które ww. osoba jako zapewne jeden z nielicznych klientów zawsze brała sobie do kanapek. Kotlety te były wprawdzie nadal w ofercie, ale już tylko ukryte – dzięki temu nikt nowy w zasadzie nie miał możliwości zauważyć, że w ogóle jest taka oferta; zapobiegało to więc interesowaniu się tymi kotletami i pozwalało ograniczyć krąg klientów chętnych na nie. Ponadto już we wcześniejszych miesiącach dochodziło do takich sytuacji, że w trakcie wizyty Piotra Niżyńskiego w tym czy innym lokalu Subway w centrum Warszawy w odpowiedniej przegródce leżał tylko jeden, ostatni egzemplarz kotleta albo 2-3 tylko kawałki, co wystarczało jedynie na obsłużenie tego jednego klienta. Oznaczało to więc, że "po tym, jak on zje, trzeba włożyć inne, przynieść ze źródła". W oczywisty sposób tworzyło to wrażenie przygotowywania specjalnej żywności dla jednego klienta, jak gdyby właśnie po to, by go podtruwać. Ostatecznie, jak się okazało, problem był bodajże zlokalizowany w sosie Słodka Cebulka: w przypadku korzystania z pozostałych nie powstawał. Później nawet wyszło na jaw, że jeden i ten sam lokal potrafił mieć dwa różne napoczęte pojemniki oznaczone nazwą tego sosu.
McDonald's w Warszawie przy ul. Świętokrzyskiej (ale nie ten od strony ul. Marszałkowskiej, tylko ten głębiej położony, sąsiadujący z ulicą Nowy Świat) spowodował raz, bodajże wskutek wypicia Coli jako dodatku do śniadania złożonego z kanapki z jajkami oraz tosta z serem, a także jogurtu, podobne problemy jelitowe. Pojawiło się podejrzenie, wprawdzie na obecnym etapie kompletnie niepotwierdzone, że mogło dojść do podtrucia z winy pracownika. Tym niemniej w takich przypadkach trzeba też brać pod uwagę przeciwną możliwość, tj. złe półprodukty z winy dostawców, a nawet w ogóle nieistnienie problemu akurat w tym miejscu (ewentualnie mogłoby się zdarzyć, że ofiara była w błędzie wiążąc swoje objawy biologiczne z tą konkretną restauracją). Mimo to na możliwość istnienia tego rodzaju win w restauracjach McDonald's zwraca uwagę jedno. Stosują one specyficzną kampanię reklamową, jak gdyby specjalnie z myślą o Piotrze Niżyńskim i o dotarciu do niego. Przykładowo, jakaś obca dziewczyna przed lokalem McDonald's przechodząc obok Piotra Niżyńskiego rzuciła, zapewne o temacie pracy przy podsłuchu, "ale to tylko ci, co chcą", zaś przykładowo McDonald's w Legionowie, jak gdyby specjalnie z myślą o bywającym tam Piotrze Niżyńskim, ma przed swym budynkiem gigantyczną reklamę prezentującą jakąś dziewczynę (mającą tam zapewne z wyglądu budzić skojarzenia z kimś porządnym i może z egzemplarzem nie tak bardzo nowoczesnym, wyluzowanym i seksownym, jak inne) obok napisu "POCZUJ SMAK PRACY, KTÓRA CI PASUJE". A zatem znowu jak gdyby akcentowanie teorii, że "gdzie jak gdzie, ale w McDonald's to można pracować bez pomagania przy podsłuchu". Wydawałoby się to czymś normalnym, czymś, co w dzisiejszej dobie wolności nie budzi jakichś wielkich konfliktów (bo przecież wiadomo, że nie może być tak, że za wszystkich nie płaci się podatku dochodowego, a z drugiej strony nie widać też jakichś wielkich ruchów np. związkowych przeciwko nielegalnym naciskom i próbom zmuszania do zła), a tymczasem jeszcze mocniej jak gdyby inwestując w tę strategię kształtowania swego wizerunku na tle innych restauracji – tyle że jak gdyby zwłaszcza z myślą o Piotrze Niżyńskim jako kliencie i tym, u kogo ten wizerunek powstaje – w tymże samym wspomnianym lokalu przy Świętokrzyskiej zamontowano też ok. roku 2017-2018 bardzo liczne automaty do przyjmowania zamówień, zastępujące pracowników, wprowadzając zupełną już automatyzację i numerki: co tworzy wrażenie, że wręcz niemożliwe jest wyodrębnienie jednego człowieka i specjalne potraktowanie go, i zaserwowanie zatrutej żywności. Wszystko to jest tak piękne i tak idealne, a narzucanie się z odpowiednim przekazem na swój temat ("wizerunek niewinności" czy, co najmniej, "bycia fair") na tyle wyraźne, że być może po prostu obliczone jest to na kreowanie wobec Niżyńskiego (bo to jego przede wszystkim to może interesować) wizerunku swoistej twierdzy rzetelności fast foodowej, w której na pewno nic człowiekowi nie zagraża – gdy tymczasem prawda może być zgoła inna, tyle, że pozostawia się na razie ten temat na przyszłość chowając swoistego asa w rękawie.
Wpływ "gospodarczych przełożonych"
Ww. sytuacja nie musi jednak obciążać winą samych ww. pizzerii i innych restauracji. Jak się okazuje w blokach powiązanych jakoś z osobą Niżyńskiego, tj. w jego bloku czy też w blokach, gdzie na parterze znajdują się często odwiedzane sklepy, woda płynąca z kranu potrafi być zatruta środkiem na przeczyszczenie. To od tego, czy zostanie danego dnia wypita, zależało trwanie dobrostanu w jelicie grubym, zaś dodatkowo na klatce schodowej i przy windzie podstawiali się (notorycznie zresztą uczestniczący w stalkingu) transporterzy posiłków "Uber" wiozący, jak się okazuje, m. in. jakiś preparat medyczny, jak wynikało z etykiety (nie posiłek w tym przypadku; choć posiłek też, jako drugi transportowany pakunek). Następnie okazało się, wskutek nagłego sprawdzenia sytuacji przez Niżyńskiego, że transport był do lokalu położonego 2 piętra wyżej, zapewne więc wpływ na pracę rury z wodą Niżyńskiego był jak najbardziej możliwy. Co więcej, jak można przeczytać w tym oto wątku na forum bloga ww. pokrzywdoznego: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=14&t=7628 nawet w samym mieszkaniu występowały, ściśle w trakcie mycia się, problemy z końcówką prysznica: wyskakiwała w nagłym impulsie, jak gdyby ktoś właśnie pompował niepotrzebne substancje lub powietrze do środka rury. Toteż bardzo możliwe, że z przyczyn podsłuchowych, ale także w koordynacji z pizzeriami, dochodziło do tego rodzaju podtruć szkodzących w ogóle całemu blokowi i skutkujących tym, że także i przy wyrabianiu ciasta przez pizzerię trafiały do niego szkodliwe substancje za pośrednictwem wody. W szczególności, zarówno wspomniana Telepizza przy ul. Marszałkowskiej, jak i Da Grasso w Legionowie, znajdują się w blokach z pokaźną częścią mieszkalną. Dotyczy to wszakże nie wszystkich przypadków; przykładowo, trudno upatrywać takiej właśnie przyczyny nietypowej sytuacji w ówczesnym CH Arkadia w Warszawie jesienią 2015 r. czy, podobnie, w Pizzy Hut "Zodiak" w Warszawie przy ul. Widok niewiele wcześniej, który to obiekt znajduje się w osobnym budynku usługowym obejmującym też inne znane restauracje Amrestu: Burger King i KFC. Do zatruć mogłoby też dochodzić ewentualnie za pośrednictwem zamawianych przez daną restaurację butli z wodą mineralną, którą może wykorzystuje się do produkcji ciasta. Tak czy inaczej trudno wyobrazić sobie, by tak poważny i wymagający zaawansowanych technik śledzenia i dręczenia problem (a przy tym powiązany też zapewne ze środkami wywierania nacisku na przedsiębiorców, jak również z nagonką na Niżyńskiego) realizował się zupełnie za plecami rządu i bez jego wiedzy. W konsekwencji, zaistniałą sytuację należałoby zapewne wiązać z polityką partii rządzącej, zresztą zarówno PiS-u, jak i wcześniej PO.
Torsje po gotowych produktach i półproduktach
Jeszcze innym źródłem zatruć powodujących problemy w jelitach może okazać się, w pewnych przypadkach (obok wspomnianego ciasta chlebowego), cukier. Co do zasady ze zwykłym normalnie przygotowanym cukrem od producenta nie ma problemu. Nic się do niego nie dodaje i nie ma tu jakichś problemów chemicznych, które by wywoływały sensacje jelitowe. Tym niemniej zdarzało się już w przeszłości Piotrowi Niżyńskiemu, np. w hostelach (przykładowo, w hostelu Globetrotter), że na miejscu był cukier bardzo specyficzny, bo mający w sobie bardzo mało smaku słodkiego, ponad 2 razy mniej niż normalny. Oczywiście nie musi to akurat bynajmniej być jakąkolwiek winą personelu takiego hostelu: po prostu może tylko takie produkty sprzedaje się w okolicy. Jak się więc okazuje i potwierdza cukier, w tym taki sprzedawany na osiedlu zamieszkiwanym przez Piotra Niżyńskiego, jak również cukier w bankach stosowany do słodzenia herbaty i dostępny dla klientów, może być źródłem znanych przykrych problemów: skurczy i bólu w jelitach oraz ogólnie "nagazowania". W przypadku Piotra Niżyńskiego bywało i tak, że kawa z cukrem (w dodatku kawa z własnej torebki, nierozpuszczalna, raczej zaufana) była jedynym spożytym w ciągu dnia posiłkiem, a i tak powstawały dobrze znane niekorzystne efekty jelitowe. Ponadto już wcześniej analogiczne problemy zaobserwowane zostały przez Niżyńskiego w następstwie spożywania tego cukru, który sprzedawano na osiedlu (albo w pobliskiej galerii handlowej, jako cukier najpopularniejszej tam marki), a w każdym razie powstały silne podejrzenia pod jego adresem (bo np. nie sposób było tego przypisać wodzie od zaufanego producenta czy tym bardziej torebce herbaty), zaś problem udawało się skutecznie zminimalizować czy zlikwidować poprzez spożywanie cukru "Królewskiego", akurat nieobjętego wtedy tym problemem, i generalnie poprzez konsekwentne stosowanie tylko egzemplarzy kupowanych w losowanych za każdym razem sklepach, a nigdy na osiedlu.
Problemem może być nie tylko polski cukier, ale i inne polskie spożywcze produkty przetworzone, np. napoje energetyzujące, tanie odpowiedniki markowych coli czy chipsów, a nawet chleb (w podawaniu zawsze zatrutych, powodujących głośne gazy w gigantycznych ilościach, a także skurcze w jelitach, chlebów – pobieranych podobno przez pracownika z magazynu Putki, gdzie bodajże jest jakiś wybór i można wziąć też inne – celował do niedawna Caritas archidiecezji warszawskiej). Przykładowo, bardzo od jakiegoś czasu propagowany (jako najtańszy, a nieraz jedyny dostępny) chleb produkowany i sprzedawany w ramach sieci franczyzowej Żabka oznaczony marką "Z dobrej piekarni" również może powodować takie efekty (zwłaszcza po spożyciu całego bochenka w krótkim czasie, np. 1-2 godzin). Nie jest w tej chwili jasny zasięg występowania tego problemu: czy dotyczy tylko centrum Warszawy, czy także innych dzielnic i okolic.
O sprawie różnych gotowych przetworzonych produktów spożywczych, podtruwających, a i tak sprzedawanych, można poczytać w artykule "Podtruwające napoje w sklepach. Czy tylko w Warszawie?" i w zawartych tam komentarzach internautów.