USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Cenzura prewencyjna: sąd "zakazał dziennikarzowi na rok" pisać o źródłach kariery prokuratora10 cze 2019 14:32 Wielokrotnie już informowaliśmy o nieprawidłowościach w sądach, sprowadzających się w istocie do tego, że instytucje te sprawiają wrażenie centralnie sterowanych.Pokazuje to też blog Piotra Niżyńskiego www.bandycituska.com, a mianowicie jego drugi wpis – ten z maja 2017 r. o sądach – gdyż widać tam jedną z ustawionych najwyraźniej sygnatur sądowych, 631 (pierwsza czy jedna z pierwszych na liście): "wszystko z jednego wydawnictwa", "tego znanego tylko informatykom" (tym z TV, od podsłuchu? – chciałoby się zapytać). Przyczyną wydają się być nieprawidłowości w rozliczaniu się z państwem sięgające nawet czasów PRL-owskich (patrz np. nasz artykuł Kolejny raz sąd przyklasnął zabijaniu rodziny Niżyńskiego, nagłówek "To bardzo stara korupcja"). Nic się, jak widać, w tej mierze być może nie zmieniło, skoro sądy nie chcą zrealizować swego obowiązku wytyczonego przez Konstytucję (art. 14 o wolności środków społecznego przekazu) – skoro zgodne z nią jest obecne Prawo prasowe, jego art. 1 i art. 2 – i nie chcą pokazać dziennikarzom, że wpłacali podatek PIT za sędziów, a nie dodawali im go do pensji. Tymczasem wiele wskazuje na to, że praktyka brania podatku na lewo jest to jedna z fundamentalnych metod półlegendarnej "grupy watykańskiej" sięgającej końca XIX w. i stosowano ją do wyciszania wszelkich protestów wśród przedsiębiorców, np. z branży mass mediów (gazet) czy hoteli i pensjonatów, mimo oferowania niezbyt moralnych praktyk. W cytowanym naszym artykule jest odnośnik do innego, gdzie już wyraźnie – na konkretnym orzecznictwie SN – zaprezentowano nawet to, że już wtedy, w latach 60-tych, aluzyjnie wskazywano na podatek (ang. tax) jako ośrodek problemu (zapewne w tle była tu ponadto jeszcze kwestia przewlekłości sądów, tj. w szczególności nazbyt rzadkiego przychodzenia sędziów do pracy, i związanych z tym potencjalnych zarzutów o bycie tzw. klasą próżniaczą). Można tu też przypomnieć słowa prof. Lecha Morawskiego, sędziego TK (zmarłego w 2017 r., prawdopodobnie zamordowanego), który w Oksfordzie – będąc, jak twierdził, swego rodzaju rzecznikiem rządu (co budzi też skojarzenia z postacią Jerzego Urbana, z obrażaniem uczuć religijnych...) – głosił, że sędziowie są skorumpowani, nawet na najwyższych szczeblach sądownictwa, a dowody są łatwo dostępne. Skoro tak, to uważający tak rząd staje się dysponentem tzw. haków, czyli możliwości wszczęcia przeciwko sędziom postępowań karnych poprzedzonych może jeszcze skandalem w prasie i (słusznymi zresztą) zmianami personalnymi w kierownictwie sądów. O wypowiedzi Morawskiego informował m. in. serwis TVN24 (https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/sedzia-morawski-w-oksfordzie-politycy-i-sedziowie-sa-skorumpowani,738868.html), przytaczaliśmy ją też w artykule "Kolejne sądy mają w nosie Prawo prasowe, Konstytucję — nie pokażą w NBP wypłat". W takich warunkach oczywiście niezależność sądownictwa staje się jedynie hasłem, którym można mydlić oczy ludziom nieświadomym. Gdy sędziom zagląda w oczy Kodeks karny skarbowy (a potencjalnie i inne jeszcze winy, które po drodze zorganizowano, by można było powołać się na zupełnie inny temat w prokuraturze przeciwko sędziom; np. jakaś niegospodarność i kumoterstwo, jak w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie), a wyciągnięcie tego bata zależy tylko od rządu, trudno mówić o jakiejkolwiek bezstronności kierownictwa. Prasa zaś standardowo zdaje się nie mówić o jakichkolwiek, choćby najgorszych poczynaniach grupy interesów związanej z śledzeniem i prześladowaniem ludzi, i z tymi, którzy to umożliwiają. Niestety, do dziś nie udało się wyegzekwować od sądów poszanowania praw dziennikarzy do kontroli społecznej we wspomnianej dziedzinie, czyli odnośnie podatku. Pokazują to nasze artykuły (Po 2,5 miesiąca sąd dla W-wy-Mokotowa wciąż nie mówi jasno o wpłaconym podatku. Padła odpowiedź wymijająca, Sędziom dodaje się łapówki do pensji? Kolejny sąd nie chce pokazać, że zapłacił PIT, Kolejne sądy mają w nosie Prawo prasowe, Konstytucję — nie pokażą w NBP wypłat). Nie powinno tu być zresztą przeszkodą (i nikt tego nie podnosił), że byliby to redaktorzy instytucji nie będącej dziennikiem ani czasopismem, bo nie wydającej publikacji periodycznie, lecz redaktorzy portalu internetowego. (Przypomina więc taka instytucja swego rodzaju matę z ogłoszeniami, na której wywiesza się, zupełnie jednak nieregularnie, wtedy, gdy nadarzy się okazji, pewne kartki; takie maty i tablice ogłoszeniowe występują przecież w samych sądach, a także w serwisach ogłoszeniowych, i nie uważa się ich za dziennik lub czasopisma, choć mogą być środkami społecznego przekazu.) Taki status prawny dotyczy ponoć np. także portalu wp.pl, jak przyznała jego obsługa. Nowy wyrok sąduSąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok "zakazujący pisania na temat przez rok" dnia 10.06.2019 r. (data jest tak skonstruowana, że pierwsza jej połówka jest połową drugiej, plus 7 dodane do numeru roku; siódemka jest symbolem Boga, którym może w tym przypadku ma być sąd, przy czym nieraz w tym jak się zdaje znaczeniu siódemkę wykorzystywano, w ramach działalności mafii kojarzonej od strony podsłuchów z telewizją, patrz www.bandycituska.com/ofiary.html – ; analogiczna sytuacja z datą złożoną z 2 połówek, z których pierwsza początkowo jest połową drugiej, tyle, że ze słynnym dodawaniem dwójki,jakże typowym w tej politycznej mafii powiązanej z podsłuchami i totalnym ukrywaniem tematów przed opinią publiczną, a nie, jak tutaj, z dodawaniem siódemki do roku, jest z datą zamachu w Smoleńsku: 10.04.2010 – to jak 10 04 2008, plus dwa, zgodnie z typową od wieków zasadą transformowania dat – uprawdopodabnia to, że tzw. "telewizja" mataczyła przy tym wyroku, przy czym dzień 10.06.2019 to jednocześnie dzień o 666 dni wcześniejszy od daty 6.04.2021 r., wyznaczonej bodajże matce Niżyńskiego w ramach mafijnego wyroku śmierci, patrz np. nasz artykuł Poczta Polska fałszuje datę awizowania listu procesowego. "To praktycznie na pewno pomoc mordercom" albo artykuł o aferze jak się zdaje pawulonowej). Tymczasem przecież samo pisanie o jakimś temacie z dziedziny spraw publicznych nie jest zakazane. Oznacza to, że dla ochrony praw innych osób sąd posuwa się do ograniczania wolności prasy, zagwarantowanej w art. 14 Konstytucji RP jako zasada ustrojowa, a to przecież nie jest dopuszczalne. Zasada wolności prasy (w realizowaniu jej misji), jako zasada ustrojowa, jest niewzruszona i nie podlega ograniczeniom. Można jedynie dyskutować o tym, co jest realizowaniem zadań prasy, a co nie jest, natomiast odbierać jej legalne wedle ustaw sposoby realizowania swych zadań to po prostu wchodzić w konflikt z tą wolnością, na której straży stoi art. 14 Konstytucji RP oraz w szczególności Prezydent RP (patrz art. 126 ust. 2 Konstytucji) i odnośny Trybunał. Wyjaśnijmy tu jeszcze raz, że co do zasady wolności podlegają ograniczeniom, gdy pozwala na to ustawa i gdy jest to konieczne dla zapewnienia jednej z wolności z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP. Dotyczy to jednak wolności i praw przysługujących tylko ludności, czyli tego, o czym mowa w rozdz. 2 Konstytucji. Ograniczenia są wtedy możliwe, gdy źródłem danego prawa jest ustawa niższego rzędu lub dalsze rozdziały Konstytucji. To zaś, o czym mowa w rozdz. 1 Konstytucji, czyli zasady ustrojowe, powinno natomiast być zawsze przestrzegane i nie powinno być od tego wyjątków. Można dyskutować o tym, co oznacza dany przepis z rozdz. 1, co on implikuje, ale nie może być tak, że zależnie od chwilowego widzimisię pojedynczej osoby na stanowisku, czyli zależnie od przypadku pojedynczego sędziego, upada aż demokratyczna debata publiczna i demokratyczne rozstrzyganie o sprawach kraju. A zamiast tego decyduje przypadek (oby tylko przypadek) pojedynczego sędziego, jego zapatrywań, na które się trafiło (albo które wybrała sekretarka czy raczej przewodniczący wydziału decydujący o obsadzie sądu). Tego typu manipulacje byłyby na korzyść tylko i wyłącznie znanego podsłuchowego ośrodka kryminalnego oraz jego przyjaciół, może nawet nieświadomych, że zajmują się tam także, niejako drugą (lewą) ręką, mordowaniem: jest, jak się zdaje, jakiś drugi podsłuch i co rusz jego ofiary zostają zabite i potem inna osoba na niego trafia. Jest to zjawisko niezależne od tego, że równolegle śledzi się też i prześladuje Piotra Niżyńskiego, który, w odróżnieniu od tamtych, jest ofiarą stałą i prześladowaną przewlekle. Zgodnie z art. 54 ust. 2 Konstytucji RP cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu jest zakazana. Tymczasem nowy wyrok sądu oznacza, że w celu opublikowania artykułu dziennikarz ma obowiązek (by było to legalne) najpierw uzyskać pozwolenie z sądu, tzn. jakiegoś rodzaju wzruszenie dotychczasowego wyroku (tj. jego zmianę lub uchylenie – np. w wyniku skargi o wznowienie postępowania lub skargi nadzwyczajnej). Jest to więc to samo, co cenzura prewencyjna, zaś ośrodkiem państwowym, który musi najpierw wydać zgodę na publikację, jest w tym przypadku sąd. Dodatkową odrazę, obok sprawy cenzury prewencyjnej, budzi fakt, że tego typu represja opiera się na stereotypie. "Dziennikarz ma określony charakter, ma określone poglądy, to już na pewno będzie źle w ciągu tego roku i niech się dlatego powstrzymuje". Takie oparcie się na stereotypie związanym z jednym czynem wydaje się stanowić zaszufladkowanie człowieka, do którego nie ma podstaw, ponieważ równie dobrze mógłby on uwzględnić wyrok sądu lub to chociaż rozważyć. Normalny sposób radzenia sobie z takimi ewentualnymi problemami to nakładanie kar pieniężnych i ewentualnie coraz wyższych kar, w razie powtarzania się problemu. W dodatku zakaz rozpowszechniania informacji czy poglądów na jakiś temat, bez względu na ich treść, może być uznany za godzący w istotę prawa z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP. To, że ma on określony czas trwania, a potem nie ma takiego zakazu, nie zmienia istoty rzeczy. Ograniczenia naruszające istotę praw konstytucyjnych są zawsze nielegalne, jak głosi art. 31 ust. 3 Konstytucji. Istotę prawa do rozpowszechniania informacji czy głoszenia poglądów można utożsamiać z tym, na co pozwala prawo z art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Wydaje się zaś, że Europejski Trybunał Praw Człowieka nie relatywizuje tego prawa pod dyktando orzeczeń sądów krajowych i nie czyni go zależnym od chwilowej sytuacji w sądach krajowych, tylko wywodzi je z ścisłej litery Konwencji. W związku z powyższym bezwarunkowy zakaz pisania w jakimś temacie, bez względu na to, co miałoby być napisane, a to z uwagi na orzeczenie sądu, wydaje się nie do pogodzenia z istotą prawa z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP i art. 10 Konwencji. Zobacz tekst i układ Konstytucji na stronach Sejmu Informację o problemie podał serwis gazeta.pl. (n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 14:05)
KOMENTARZE (0)Skomentuj Brak komentarzy do tego artykułu. Możesz napisać pierwszy. |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |